środa, 25 września 2013

dynia na surowo ze szpinakiem

Weszłam na kolejny poziom dyniowego wtajemniczenia. Hitem jesieni 2012 była Uchiki Kuri zwana potocznie Hokkaido, tej jesieni natomiast króluje nowe odkrycie - dynia Muscat de Provence. Pomimo że w domu czekały dynie z własnej uprawy, nie mogłam się oprzeć temu zielono-pomarańczowemu cudu, gdy mijałam stragan warzywny. Jeszcze w drodze do domu zaczęłam podgryzać ten apetycznie wyglądający miąższ - suchy, zwarty w kolorze intensywnej pomarańczy. Zadziwił mnie melonowym posmakiem. Wówczas pomyślałam o przygotowaniu dyniowych wstążek na surowo. Okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Szukając pełnej nazwy tej odmiany przeczytałam, że nadaje się do spożywania na surowo :) W lodówce czekał baby szpinak, więc postanowiłam połączyć jego zieleń z pomarańczem dyni. Nie od dziś wiadomo przecież, że jemu oczami. Do tego rewelacyjne pestki dyni bezłupinowej, cytrynowa nuta i przekąska gotowa.
Składniki:
- kawałek dynie Muscat de Provence
- garść szpinaku (u mnie były młode listki typu baby szpinak)
- dwa plastry sera feta (opcjonalnie)
- garść pestek dyni (u mnie dyni bezłupinowej)*
- dressing: sok z pomarańczy, oliwa z oliwek, łyżeczka octu balsamicznego, pół ząbka czosnku (można go sparzyć, jeśli komuś przeszkadza smak czosnku), pół zielonej papryczki chili, sól, pieprz 

Dynię obieramy ze skórki i obieraczką do warzyw strugamy wstążki. Szpinak blanszujemy w osolonej wodzie (można podać też surowy). Czosnek przeciskamy przez praskę, a papryczkę kroimy w drobną kostkę. Składniki dressingu mieszamy, najlepiej w małym słoiku, do połączenia się płynnych części. Pestki dyni podprażamy na suchej patelni. Na talerzy układamy szpinak, na niego wstążki dyni i polewamy dressingiem. Można odczekać chwilę aż warzywa przejdą smakiem dressingu. Przed podaniem dokładamy kawałki fety i całość posypujemy pestkami dyni.

 

* Pestki dyni bezłupinowej są ciekawą alternatywą dla pestek dyni olbrzymiej. Nie maja one twardej łuski nasiennej, dzięki czemu można jej jeść bez obierania. Mają bardziej intensywny i aromatyczny smak, a także ciemniejszy zielony kolor niż tradycyjne pestki. Na szczęście nie są trudno dostępne -  można je kupić w sklepie (widziałam je w Rossmannie i Almie). Jeśli ktoś ma możliwość uprawy dyni, to nasiona tej odmiany są dostępne w sklepach nasienniczych. Miałam je w zeszłym roku w swoim ogrodzie i podobnie jak w przypadku innych odmian dyni, tak i ta jest w uprawie bezproblemowa.  

czwartek, 19 września 2013

barszcz z fasolką szparagową i zieleniną, czyli ostatnie tchnienie lata

Miałam ochotę na barszcz. A że moje gotowanie w dużej mierze uzależnione jest od tego, co aktualnie dojrzewa w ogródku, więc zanim weszłam do kuchni, przeszłam się między grządkami. Zobaczyłam ostatnią w tym roku fasolkę szparagową, pięknie kwitnący czosnek bulwiasty, kwiaty kopru i młode koperki, które zasiały się same z niepozbieranych dojrzałych baldachimów. Padło więc na barszcz w letnim wydaniu - słodki od świeżych warzyw, z dużą ilością zieleniny bez zabielania.




Składniki:
- kość wieprzowa lub masło (tłuszcz jest nośnikiem smaku, więc musi być jakiś)
- woda (zależna od wielkości garnka, u mnie było ok 2 litrów)
- 2 buraki podłużne
- 4 ziemniaki
- 2 garści fasolki szparagowej
- 4 marchewki
- 2 pietruszki
- 1 cebula
- pół korzenia selera
- 3 liście laurowe (jeśli są suszone można dać mniej)
- 4 kulki ziela angielskiego
- 1 baldachim (kwiat) kopru (można pominąć lub dodać nasiona kopru)
- pół pora - części białej i zielonej
- 3 ząbki czosnku 
- 3 łyżki octu czerwonego
- dowolna zielenina, u mnie było: 3 listki szałwii, młode listki buraków, natka selera, koperek, natka pietruszki, kwiaty czosnku bulwiastego*
- sól, pieprz














Wykonanie:
Ugotować kostkę na wolnym ogniu i zebrać powstałe "szumy". Lub rozpuścić masło w wodzie. Następnie dodać liść laurowy, ziele angielskie i pokrojone w kostkę warzywa w kolejności uzależnionej od czasu ich gotowania: buraki (i ocet), marchew, pietruszkę, selera, fasolkę ziemniaki, pora. Pod koniec gotowania dodać poszatkowaną zieleninę i pokrojony w drobną kostkę czosnek. Można zachować trochę zieleniny do udekorowania talerza.




* Warto zasadzić czosnek bulwiasty (Allium tuberosum) w ogrodzie. Jest on rośliną wieloletnią, wypuszcza liście/pędy wczesną wiosną, które smakują jak połączenie szczypiorku z czosnkiem. Pod koniec lata pięknie kwitnie, a jadalne kwiaty mają delikatnie czosnkowy smak.  



środa, 18 września 2013

domowy budyń śmietankowy i pijane śliwki

Chodził za mną domowy budyń. Jak na zawołanie pojawił się przepis na takowy na blogu Around the kitchen table. Skorzystałam więc z gotowej receptury. Przygotowałam budyń z połowy podanych tam składników, wprowadzając nieznaczne zmiany. 

Mój budyń śmietankowy powstał z:
- 250 ml mleka
- 2 łyżek słodkiej śmietany
- 1 łyżki skrobi kukurydzianej
- 1,5 łyżki cukru trzcinowego
- 2 żółtek (tak jak autorka przepisu zalecała, dodałam żółtka od kur z wolnego wybiegu, innych nie mam :) )
- łyżeczki soku z limonki 

Mleko wymieszałam ze skrobią i częścią cukru, zagotowałam. W osobnym naczyniu ubiłam żółtka z pozostałym cukrem i śmietaną. Mleko zdjęłam z palnika i powoli wlewałam do niego ubite żółtka, uważając jednocześnie, aby żółtka się nie ścięły i nie powstała jajecznica. Dlatego wlewając zimne do gorącego intensywnie mieszałam trzepaczką. Na koniec dodałam łyżeczkę soku z limonki, przy czym znów trzeba było wykonać to powoli, aby całość się nie zważyła. Całość zagotowałam i przelałam do dwóch filiżanek. Studziłam pod przykryciem. 





Budyń podałam ze śliwkami na ciepło.

Pijane śliwki:
- ok 600 gram śliwek (waga po wypestkowaniu), u mnie były to węgierki
- 50 ml alkoholu mocnego, o ciemnej barwie, może być koniak, brandy, whisky, u mnie była to nalewka śliwkowa (prezent od Magdy :) )
- 1 łyżka cukru trzcinowego
- szczypta cynamonu

Śliwki dać do głębokiej patelni, zalać alkoholem, posypać cukrem i cynamonem. Dusić bez przykrycia, cały czas mieszając. Zdjąć z palnika w momencie, gdy alkohol odparuje, śliwki zmiękną i puszczą sok, ale zanim się rozpadną. U mnie trwało to mniej niż 5 minut. 
Śliwki te będą również dobrym dodatkiem do lodów cynamonowych lub bakaliowych. 

wtorek, 17 września 2013

kania czubajka - wariacja na temat klasyka

Smażona w panierce kania czubajka jest kolejnym smakiem z dzieciństwa, do którego chętnie wracam. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała czegoś zmienić w oryginalnym przepisie :) Nie przepadam za panierką z bułki tartej, natomiast lubię chropowatą fakturę i chrupkość, którą zyskuje panierka z jej udziałem podczas smażenia. Postanowiłam więc uzyskać podobny efekt przy pomocy mąki razowej i grubo mielonego siemienia lnianego. Udało się :)





Potrzebne:

- 2 kapelusze kani czubajki
- 1 jajko
- 3 łyżki mleka
- 1,5 łyżki mąki pszennej razowej
- 1,5 łyżki mielonego siemienia lnianego
- sól, pieprz
- olej i masło do smażenia

Kapelusze kani oczyścić (lepiej na sucho, bo chłoną wodę) i oprószyć solą i pieprzem. W płaskim i szerokim naczyniu rozkłócić jajko z mlekiem, w drugim wymieszać mąkę z siemieniem lnianym. Taka ilość panierki starcza na dwa kapelusze. Zamoczyć kapelusz w jajku z mlekiem, a następnie obtoczyć w mące z siemieniem. Smażyć z obu stron po kilka minut do zezłocenia się panierki. Po usmażeniu odsączyć na ręczniku papierowym z nadmiaru tłuszczu.
Ten klasyk nie potrzebuje towarzystwa na talerzu. Pomidory są dla ozdoby :)


poniedziałek, 16 września 2013

ryż z jabłkami - podróż sentymentalna

Sentymentalne potrawy z dzieciństwa z reguły nie należą do skomplikowanych czy wyszukanych. Dzieci nie gustują w wymyślnych połączeniach smaków, przyrządzonych z wykorzystaniem wielu skomplikowanych technik kulinarnych. Smakowy świat dziecka jest prosty, podzielony w systemie zero-jedynkowym na: "mniam" i "ble"/"fuj". Uśmiechając się do siebie wracam wspomnieniami do przygotowywanego przez dziadka "drinka" prozdrowotnego, który wypijałam codziennie przed pójściem do przedszkola, a złożonego z mleka, masła i miodu, czy do pieczonych na blasze kuchni węglowej placków z resztek ciasta, jakie pozostawało z robionego przez babcię co sobotę makaronu. 

Takim smakiem z dzieciństwa jest również ryż z jabłkami pieczony w piekarniku kuchni węglowej, tzw. dochówce lub sabatniku (dziś już mało kto zna te słowa). Słodki obiad, bliski smakiem deserowi - dziecięce marzenie. Ten najlepszy, z mitycznej krainy dzieciństwa był przyrządzany z szarych i złotych renet, które dziadek zaszczepił w na pniu jednego drzewa. Dojrzewają one na przełomie lata i jesieni, więc zwiastowały koniec wakacji i powrót do szkoły. Swoim wyglądem nie zapowiadają smaku, jaki kryje się pod tą matową, pociętą "żyłkami" skórką i idealnego do zapiekania miąższu.

Na szczęście znana mi z dzieciństwa jabłonka okazała się żywotnym drzewem i nadal dostarcza idealnych do pieczenia owoców. Dzięki niej mogę rozmarzyć się nad talerzem parującej porcji ryżu z jabłkami. Jednak moja wersja różni się nieco od tej z przeszłości. Uwspółcześniłam ją, dodając od siebie brązowy ryż, cukier trzcinowy, wanilię i płatki migdałów.  





Składniki:

- 1 miarka ryżu pełnoziarnistego (u mnie było to 300 gram, czyli ok. 1,5 szklanki)
- 1 miarka wody i 1 miarka mleka do ugotowania ryżu (miarka, czyli objętość ryżu)
- ok 1 kilograma twardych jabłek, najlepiej szarych lub złotych renet (waga po wypestkowaniu i obraniu)
- ok 100 gram masła
- ok 4 łyżek cukru trzcinowego nierafinowanego
- 1 łyżka cukru z wanilią (u mnie domowej roboty)
- 0,5 łyżeczki soli
- 1,5 łyżeczki cynamonu
- ok. 80 gram migdałów w płatkach

Do pieczenia potrzebne jest naczynie żaroodporne z przykrywką. Jeśli takowego nie mamy, można użyć folii aluminiowej lub podprażyć wcześniej jabłka na patelni i skrócić czas pieczenia.

Ryż z dodatkiem soli i cukru z wanilią gotujemy al dente do momentu odparowania płynu. W tym czasie obieramy jabłka, pozbawiamy je gniazd nasiennych i kroimy na plastry. Dodajemy do nich cukier i cynamon. Formę smarujemy masłem i wsypujemy pierwszą warstwę ryżu, na nią jabłka, ponownie ryż, układamy plastry masła, po czym ponownie układamy warstwę jabłek. Warstwy jabłek są znacznie grubsze niż warstwy ryżu. Na wierzch kładziemy plastry masła i posypujemy łyżką cukru. Przykrywany pokrywką i pieczemy ok 30 minut w temperaturze 200 stopni do czasu upieczenia się (zmięknięcia jabłek). Ściągamy pokrywkę, posypujemy wierzch płatkami migdałów i pieczemy kolejne 15-20 minut. 
Dobre na ciepło jak i na zimno :)




Ten wpis bierze udział w konkursie kisążkowym


sobota, 14 września 2013

zupa dyniowa nr 1 (z marchewką na ostro)

Dynia to warzywo wdzięczne do uprawy (o ile damy jej żyzną glebę), gotowania i konsumowania. Najbardziej lubię odmianę hokkaido za jej zwarty, słodki miąższ i dlatego, że nie trzeba obierać jej ze skórki. W tym roku pierwszy raz mogę cieszyć się dyniami tej odmiany z własnej uprawy. Nie mogłam znaleźć jej nasion w sprzedaży, więc, sposobem naszych babek, zebrałam nasiona z kupnego eko-egzemplarza, wysuszyłam i posiałam na wiosnę. Efekt (wielkościowy) był różny (jak już wspominałam w jednym z wcześniejszych wpisów, to nie był w moim regionie dobry rok dla roślin dyniowatych), ale z każdego posianego nasiona wzeszła jedna roślina i dała po jednym owocu. Zupę jest więc z czego zrobić.




Potrzeba:

- 1 niewielka (surowa lub pieczona) dynia hokkaido (waga przed wypestkowaniem ok 900 gram) lub podobna ilość dynie innej odmiany
- 2 średniej wielkości marchewki
- 1 duży ziemniak
- 1 mała cebula ( u mnie czerwona)
- 3 łyżki oleju rzepakowego
- 1,5 szklanki wody (ew. więcej, w zależności od pożądanej konsystencji zupy)
- 1 ząbek czosnku
 - przyprawy: łyżeczka mieszanki curry lub: mielona kolendra, kmin rzymski, imbir, kurkuma
- suszona paryczka chili
- sól, pieprz
- natka pietruszki

Cebulę podsmażamy, a gdy się zeszkli dodajmy pokrojona w plastry marchew oraz pokrojone w kostkę dynię surową i ziemniaka. Solimy. Podsmażamy ok 10 minut po czym zalewamy wodą, aby zakryła warzywa i gotujemy do miękkości. (Jeśli mamy upieczoną dynię to dodajemy ją teraz i dolewamy wody tyle, aby zakryła warzywa i doprowadzamy do wrzenia). Zdejmujemy z palnika i traktujemy składniki blenderem do uzyskania gładkiej masy. Ponownie stawiamy na palnik, na wolny ogień (w przeciwnym razie, gdy zupa zacznie intensywnie wrzeć, to grozi nam efekt gejzera i zdrapywanie zupy z sufity, czoła itd.) i doprawiamy do smaku - przeciśniętym przez praskę czosnkiem, solą i przyprawami.
Podajemy z grzanką i natką pietruszki. 

piątek, 13 września 2013

korzenny sos z borówki brusznicy

Jako neofitka wśród miłośników borówki brusznicy nie mogę się nią najeść. W zeszłym roku była pierwszym produktem, który zniknął z półek spiżarni, zanim zima na dobre się rozpanoszyła. Dlatego w tym roku poczyniłam jej żelazne zapasy. I tak do słoików powędrowała w dwóch wersjach. Pierwsza pojawiła się we wcześniejszym poście tu, a dziś przyszedł czas na prezentacje drugiej wersji.

Borówki o smaku korzennym są świetnym dodatkiem do mięs. Nie odparowuję ich zbyt dokładnie, gdyż wolę je zostawić w formie lejącego się sosu, który w razie potrzeby można podgrzać i podawać z piersią kaczki lub łagodną w smaku pieczenią. 



Składniki:

- 1,5 kilograma borówki brusznicy
- 370 gram cukru (można dodać więcej)
- sok 1,5 pomarańczy
- sok z 0,5 cytryny
- 1 kwaśne jabłko
- skórka z połówki pomarańczy
- 1-2 lasek cynamonu
- 6 goździków
- 50 mililitrów nalewki z czerwonych owoców (u mnie była porzeczkówka)
- szczypta imbiru (opcjonalnie)


Pokrojone w drobną kostkę jabłko dajemy do garnka o szerokim i grubym dnie, zasypujemy częścią cukru, zalewamy sokiem z pomarańczy i dusimy do miękkości. Dodajemy przebrane i umyte borówki, dosypując pozostały cukier. Dodajemy sok z cytryny, nalewkę, płaty skórki pomarańczowej* i zawinięte w gazę laski cynamonu i goździki. Gotujemy na wolnym ogniu około godziny. Wyjmujemy zawiniątko z przyprawami, wyławiamy skórki pomarańczowe i ewentualnie doprawiamy do smaku sproszkowanym cynamonem, utłuczonymi w moździerzu goździkami i imbirem**. Podkręcamy ogień, doprowadzamy do wrzenia i wrzący produkt przekładamy do wyparzonych słoików. Układamy do góry dnem i trzymamy pod przykryciem do wystygnięcia.  

Przed podaniem sos można przetrzeć przez gęste sito, ale ja zostawiam go w takiej formie, bo lubię czuć podczas jedzenia pękające kulki borówek :)


* jeśli nie uda się kupić ekologicznych cytrusów (czytaj: nie woskowanych i nie pryskanych środkami grzybobójczymi), a chcemy użyć ich skórki należy porządnie wyszorować je pod ciepłą wodą płynem do mycia naczyń, a następnie wyparzyć i ponownie wyszorować (porowata struktura skórki cytrusów wymaga użycia szczoteczki kuchennej, która wyczyści dokładniej niż np. gąbka).
** użyłam początkowo 1 laski cynamonu i 4 goździków, które gotowały się w całości w gazie, jednak pod koniec gotowania doprawiłam sos szczyptą cynamonu w proszku i utłuczonymi w moździerzu dwoma goździkami, gdyż uznałam smak za mało korzenny. 

środa, 11 września 2013

idzie jesień - zapiekanka

Jeśli pieczemy bakłażany, dynie, papryki czy buraki warto dać do piekarnika więcej warzyw niż potrzebujemy do przyrządzenia jednej potrawy. Jest wiele przepisów na wykorzystanie pieczonych warzyw, a i one, po upieczeniu, mogą poczekać kilka dni w lodówce na swoją kolej. Jedna sesja w piekarniku, wiele korzyści. Po ostatnim pieczeniu warzyw zostały mi plastry bakłażana, stąd dzisiejsza zapiekanka. Danie niezbyt fotogeniczne, ale bardzo smaczne. U mnie w towarzystwie ryżu.





Skadniki:
- 300-500 gram mięsa mielonego (wieprzowego, drobiowego lub ich mieszanki)
- szklanka gęstego sosu pomidorowego, passaty pomidorowej lub 1 puszka pomidorów (ja użyłam domowego przecieru) 
- 1 bakłażan
- 2-3 młode cukinie
- 3 średniej wielkości cebule
- 1-2 kulek mozzarelli (ja dałam jedną)
- 5 ząbków czosnku
- pół papryczki chili
- 2 łyżeczki przyprawy do mięsa wieprzowego - bez glutaminianu sody i antyzbrylaczy! (u mnie była to mieszanka, w skład której wchodzą: cząber, kolendra, bylica, kminek, pieprz czarny, hyzop, tymianek, czosnek, rozmaryn, ziele angielskie, majeranek, szałwia, jałowiej i warzywa suszone*) 
- sól
- olej do smażenia

Bakłażany pokroić wzdłuż na plastry, posolić, odczekać ok 20 min i zetrzeć z nich sól i sok (czyli sposób na pozbycie się goryczki). Upiec lub podsmażyć na patelni, a następnie wyłożyć nimi dno naczynia do zapiekania. Cebulę i papryczkę chili pokroić w grubą kostkę i podsmażyć na oleju. Gdy cebula się zeszkli dodać mięso mielone i podsmażyć. Następnie dodać pomidory w wybranej postaci i dusić bez przykrycia do momentu uzyskania gęstego sosu. Przyprawić do smaku solą i przyprawami. Pod koniec duszenia dodać 3 ząbki czosnku pokrojone w cieniutkie plastry. Przestudzony nieco sos wyłożyć na bakłażany.Cukinię pokroić w plastry i podsmażyć na oleju. Pod koniec smażenia dodać pozostały czosnek i uważać, aby się nie spalił. Gotowe plastry cukinii ułożyć na zakładkę (tak jak łuski ryby) na warstwie mięsa. Posolić i popieprzyć. Jako ostatnią warstwę wyłożyć pokrojoną na półplastry mozzarellę. Zapiekać w temperaturze 180 stopni do momentu roztopienia się i lekkiego przyrumienienia sera - ok 20-30 min. Dłużej nie trzeba, bo wszystkie składniki były wcześniej poddane termicznej obróbce. 






poniedziałek, 9 września 2013

pasta z pieczonych jesiennych warzyw

Warzywnik pustoszeje. Kolorowe liście zaczynają dominować nad zielenią. Krzewy aronii pokrywają się purpurą zanim przejdą w stan wegetacji. Na tarasie wrzosy, chryzantemy i kapusty ozdobne powoli zastępują kwitnące lawendy, szałwie i aksamitki. W powietrzu czuć jesień.
To nie był dobry rok dla dyniowatych. W naszym ogrodzie nie obrodziły ogórki, cukinii było znacznie mniej, a i dynie nie należą do okazałych. Jednak, na pocieszenie można przywołać zasadę, że im czegoś mniej, tym lepiej smakuję. Opowiem więc o mojej pierwszej dyni w tym roku.

Upiekłam dynię i bakłażana. Trochę więcej, na zapas, bo przepisów na te warzywa nie brakuje. Apetytu też nie :) Na pierwszy ogień - smarowidło do chleba.




Składniki:
- bakłażan i dynia (po wypestkowaniu) w stosunku 1:1 - u mnie było to pół dyni hohhaido oraz 1 mały bakłażan
- 2 łyżki oleju rzepakowego
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- pół ząbka czosnku
- przyprawy do smaku: sól, pieprz, kurkuma, kmin, papryka słodka
- pestki słonecznika (opcjonalnie)

Bakłażana pokroić na ok. 1-2 centymetrowe plastry, posolić i odstawić na ok. 15-20 minut. Dynię przekroić na pół, wydrążyć miąższ i pestki, pokroić w plastry. Bakłażana wytrzeć ręcznikiem papierowym z soli i soku, poukładać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Obok położyć plastry dyni, które należy posolić i skropić olejem rzepakowym. Warzywa piec do miękkości w temperaturze 200 stopni C. ok 30 minut. Po przestudzeniu zmiksować, dodać oliwę, starty na tarce czosnek i przyprawić do smaku. Pastę można posypać uprażonymi pestkami słonecznika. Podawać na kanapce lub jako dip do warzyw/grissini itp.


czwartek, 5 września 2013

cytrynowe grzyby na grzankach

Po kolejnym mini-grzybobraniu miałam 4 duże maślaki. Na sos za mało, a wyrzucić szkoda. Z pomocą przyszedł "Jamie at home". Podobał mi się program o tym tytule, więc niecierpliwie czekałam na jego książkową wersję. Nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia, brytyjska wersja kosztuje dość sporo, więc bardzo się ucieszyłam, gdy książkę tę dostrzegłam w sklepie pewnej znanej sieci outletów :) Oczywiście, wróciła ze mną do domu, co akurat zbiegło się z moimi 4 maślakami.

Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zmieniła w oryginalnym przepisie, ale inspiracja przepisem na "ultimate mushroom bruschetta" wyraźna.




Składniki:
- 4 duże maślaki (mogą być inne grzyby leśne)
- 0,5 czerwonej, niedużej cebuli
- 2 łyżeczki soku z limonki (może być cytryna)
- ząbek czosnku
- 1/5 papryczki chili 
- świeży tymianek cytrynowy
- masło i olej do smażenia
- sól, pieprz

Maślaki obrać i pokroić w plastry, podobnie jak cebulę. Na patelni rozgrzać masło z oliwą (lub samo klarowane masło). Dodać cebulę, sól, listki tymianku i smażyć do momentu zeszklenia się cebuli. Następnie dodać drobno pokrojone chili oraz grzyby i smażyć aż zmiękną, a puszczony przez nie sos zredukuje się. Tuż przed zdjęciem grzybów z palnika dodać pokrojony drobno czosnek, sok z limonki oraz świeżo zmielony pieprz.

Podawać na kromce opieczonego w tosterze chleba. Opcjonalnie natrzeć chleb przekrojonym ząbkiem czosnku. 

ziołowa herbata na koniec lata

Napój ten jest cenny tyle dla swoich właściwości prozdrowotnych co dla walorów smakowych. Co ważne, wszystkie jego składniki można uprawiać samemu, w naszej strefie klimatycznej, a do tego zebrać, ususzyć i cieszyć się nimi przez całą długą zimę.



W swoich potyczkach kuchennych nie lubię aptecznego odmierzania składników ani ortodoksyjnego trzymania się przepisów, więc nie podam dokładnych proporcji poszczególnych składników. Można więc śmiało mieszać, eksperymentować, dodać coś od siebie i delektować się pysznym, ziołowym naparem.

Skład dzisiejszy:
- świeża mięta (może być każdy rodzaj mięty, ja najbardziej lubię miętę pieprzową)
- suszona trawa cytrynowa
- suszone liście miłorzębu japońskiego
- świeże liście czarnej porzeczki (należy zrywać jedynie młode listki)

Wszystkie składniki umieścić w dzbanku, zalać wrzątkiem i odczekać aż się zaparzą. Gotowy napar można dosłodzić wedle uznania cukrem, miodem, stewią itp. 




środa, 4 września 2013

gruszka + cytryna = pomarańcza?

To przewrotne równanie to oczywiście żart, ale nie pozbawiony podstaw. W zeszłym roku wiekowa grusza u mojej babci obrodziła. Jest ona starej odmiany „klapsa”, więc jak sama nazwa wskazuje, gdy dojrzeje, robi spektakularne „klaps” i po niej. Należy więc ją zawczasu zerwać, jednak nie za wcześnie, gdyż po zerwaniu nie dojrzewa w domowych warunkach. A przy zrywaniu odbywa się swoisty wyścig – kto pierwszy – osy czy ja? Bowiem, gdy tylko owoce zaczyną dojrzewać, dobierają się niego te pasiaste owady. Tak więc ze wszystkich owoców na drzewie pożytek mam z około 50%. Wracając jednak do tytułowego równania. W zeszłym roku, mając wiadro gruszek do natychmiastowego zużycia, postanowiłam zrobić dżem i to na drodze eksperymentu. Jako że owoce były bardzo słodkie, połączyłam je z cytrusowym aromatem – sokiem i skórką z cytryny. Efekt był ciekawy, a grupa testowa, która dostała go do spróbowania, nie od razu wiedziała, z czego jest zrobiony. Często padała odpowiedź: pomarańcza. 

W rzeczonym zeszłym roku zrobiłam dwie wersje tego dżemu. Jedną z tartą skórką cytryny, drugą ze smażoną, aby bardziej upodobnił się do dżemów pomarańczowych. Jednak nie udało mi się uzyskać dostatecznie miękkiej skórki (z pewnością zabrakło mi skutecznego sposobu na jej zmiękczenie), więc w tym roku, z braku czasu na dalsze eksperymenty, poprzestałam na tartej skórce.




Składniki:
- 1,5 kilograma miękkich, bardzo słodkich gruszek
- 350 gram cukru
- sok i skórka otarta z 2,5 cytryn
- szczypta imbiru (opcjonalnie)

Wykonanie:
Gruszki obrałam, pozbawiłam gniazd nasiennych, pokroiłam na półplastry (kształt w przybliżeniu) i dałam je do naczynia o szerokim i grubym dnie, w którym smażę wszystkie dżemy. Owoce zasypałam cukrem i włączyłam palnik. Po zagotowaniu wyłączyłam i odstawiłam do wystygnięcia. Ponownie podgrzałam i gotowałam ok. 2 godzin, po czym wyłączyłam i zostawiałam do całkowitego wystygnięcia. Czynność tą powtarzałam do momentu osiągnięcia oczekiwanej gęstości*. Przez cały czas smażenia dżemu dodawałam stopniowo sok i skórkę z cytryny. Gdy dżem był gotowy, zwiększyłam moc palnika, aby dżem osiągnął stan intensywnego wrzenia i przełożyłam go do wyparzonych słoików. Słoiki ustawiłam do góry dnem i przykryłam ścierką, gdzie niepokojone stygły.   

*aby sprawdzić, jaką gestość bęzie mieć dżem po ostygnięciu, można niewielką jego ilość dać na zimny talerzyk i czekać aż się schlodzi.

poniedziałek, 2 września 2013

rustykalna sałata z gruszką

Słodycz gruszki, słony smak sera, goryczka orzechów włoskich i kwaskowaty dressing złożyły się na proste acz smaczne danie. Spektrum smaków na talerzu. I like it!




Składniki:
- mieszanka sałat (u mnie masłowa i dębolistna)
- pół dojrzałej gruszki (ja użyłam klapsy)
- 3-4 plastry słonego sera (u mnie był to turecki peynir*, ale równie dobrze można użyć fety lub sera typu bałkańskiego)
- garść orzechów włoskich
- dressing: oliwa, ocet, łyżeczka soku/syropu z gruszek** (można zastąpić jasnym miodem)
- pieprz

* Ser ten można kupić w sklepach z żywnością bliskowschodnią. We Wrocławiu np. na niedzielnym targu koło CH Korona.
** Dodałam syropu z gruszek, który wytworzył się podczas robienia dżemu gruszkowego. Ale o tym innym razem.

 Wykonanie:
Sałatę rwiemy na duże kawałki. Gruszkę kroimy od boku na cienkie plastry i układamy na boku talerza. Ser kruszymy w palcach na kawałki i posypujemy nim sałatę. Wykonujemy dressing (doskonale składniki na dressing miesza się w małym słoiku), bądź polewamy całość poszczególnymi składnikami. Orzechy tłuczemy w moździerzu, aby puściły swój naturalny olej i posypujemy nimi po wierzchu sałatkę. Na koniec dodajemy świeżo zmielony pieprz. Sałatka dobrze smakuje z razową grzanką, którą na koniec można zebrać pozostały na dnie talerza dressing - moja ulubiona czynność :)

niedziela, 1 września 2013

sos z grzybów leśnych i bulgur

To nie było udane grzybobranie. Generalnie, to nie jest dobry rok dla grzybiarzy, przynajmniej w województwie dolnośląskim. Przez dwie godziny udało się uzbierać zaledwie mały koszyczek grzybów. Był wśród nich król lasu - borowik szlachetny, ale raczej jako nagroda pocieszenia za trud przedzierania się przez zarośnięty las. Kilka ładniejszych egzemplarzy (kozaki, borowik, podgrzybek) poszło do suszenia, reszta - głównie sitarze, pozostałe kozaki i zajączek przeznaczyłam na sos. Pierwszy w tym roku (znacznie później niż w latach ubiegłych) sos z grzybów leśnych.




Składniki:
- ok 400 gram grzybów leśnych mieszanych (waga po oczyszczeniu i przebraniu)
- 2 średniej wielkości cebule (u mnie czerwone)
- 50-100 ml wina białego (u mnie wino stołowe)
- 50-100 ml słodkiej śmietany
- 2 ząbki czosnku
- pęczek natki pietruszki
- sól, pieprz
- masło i olej do smażenia



Wykonanie:
Grzyby oczyścić i pokroić w duże kawałki, mniejsze grzyby zostawić w całości. Poszatkować cebule i zeszklić na maśle i oleju. Dodać grzyby i smażyć aż puszczą sok ok 7 minut. Dodać wino i dusić całość do momentu odparowania alkoholu, co najlepiej wyczuć węchem. Na koniec dodać śmietanę, pokrojony w drobną kostkę czosnek, poszatkowaną natkę pietruszki i doprowadzić do wrzenia. Na koniec posolić i popieprzyć.

Lubię łączyć grzyby z kaszami, które dobrze wchłaniają gęsty, grzybowy sos. Tym razem wybór padł na bulgur, który choć nazywany jest potocznie kaszą, to kaszą nie jest, ale równie dobrze komponuje się z gęstym, aromatycznym sosem.



    
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...