Szpinak wczesno-wiosenny, zwany zimowym (bo zimuje w ziemi), dzięki sprzyjającej aurze pogodowej, urósł jesienią. Taka niespodzianka w momencie, gdy sezon ogródkowy uznałam dawno za zakończony. Co prawda swoją wielkością kwalifikuje się tylko do kategorii "baby spinach", ale wolałam wyciąć większe listki już teraz, bo nigdy nie wiadomo, której nocy przyjdzie mróz. Tak ciepła jesień powoduje, że nadal można cieszyć się gruntowymi warzywami. Dla sałaty pogoda jest wręcz idealna. Dzięki temu zajadam się chrupką zieleniną, póki ma jeszcze smak i nie świeci w ciemności od nawozów. Stąd dzisiejsza sałatka.
Sałatka (jedna porcja):
- kilka listków sałaty (u mnie masłowa)
- garść młodego ("baby") szpinaku
- 2 małe marchewki (u mnie fioletowe)
- kawałek pieczonego buraki (objętościowo zbliżony do marchewki)
- garść pestek dyni
- pieprz
Dressing:
- 4 łyżki oliwy z oliwek
- 2 łyżki octu balsamicznego
- pół łyżeczki miodu (a w wersji wegańskiej syropu z agawy)
Sałatę porwać na kawałki, marchewkę i buraka pociąć na cienkie wiórki strugaczka go warzyw, a pestki dyni podprażyć na suchej patelni. Sałatę, szpinak, marchew i buraka ułożyć warstwowo. Składniki dressingu wymieszać - najlepiej w małym słoiku i polać nim warzywa. Po wierzchu posypać pestkami dyni i świeżo zmielonym pieprzem.
Kolorowo i smacznie tego mi właśnie trzeba:)
OdpowiedzUsuńHej, tu Megi ;) Przeglądam Twojego bloga od dawna, bo niestety nie załapałam się na naukę gotowania z Tobą "na żywo". Cały czas kręcę się koło przepisów na rissotto, ale jeszcze nie jestem pewna, który będzie najlepszy i czy się uda. Może masz jakiś sprawdzony? Pozdrawiam! Megi
OdpowiedzUsuńMegi, nic straconego, zawsze możesz wpaść na wspólne gotowanie :) A co do risotta, to rzadko go robię, bo przeraża mnie ilość kalorii, które trzeba w niego władować, aby było aksamitne. Poza tym podstawą jest odpowiedni gatunek ryżu i dobry bulion, reszta składników to rzecz gustu. Pozdrawiam :)
Usuń