Smażona w panierce kania czubajka jest kolejnym smakiem z dzieciństwa, do którego chętnie wracam. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała czegoś zmienić w oryginalnym przepisie :) Nie przepadam za panierką z bułki tartej, natomiast lubię chropowatą fakturę i chrupkość, którą zyskuje panierka z jej udziałem podczas smażenia. Postanowiłam więc uzyskać podobny efekt przy pomocy mąki razowej i grubo mielonego siemienia lnianego. Udało się :)
Potrzebne:
- 2 kapelusze kani czubajki
- 1 jajko
- 3 łyżki mleka
- 1,5 łyżki mąki pszennej razowej
- 1,5 łyżki mielonego siemienia lnianego
- sól, pieprz
- olej i masło do smażenia
Kapelusze kani oczyścić (lepiej na sucho, bo chłoną wodę) i oprószyć solą i pieprzem. W płaskim i szerokim naczyniu rozkłócić jajko z mlekiem, w drugim wymieszać mąkę z siemieniem lnianym. Taka ilość panierki starcza na dwa kapelusze. Zamoczyć kapelusz w jajku z mlekiem, a następnie obtoczyć w mące z siemieniem. Smażyć z obu stron po kilka minut do zezłocenia się panierki. Po usmażeniu odsączyć na ręczniku papierowym z nadmiaru tłuszczu.
Ten klasyk nie potrzebuje towarzystwa na talerzu. Pomidory są dla ozdoby :)
pamiętam wakacje u babci na wsi, zawsze robiła wtedy takie kanie :) pycha!
OdpowiedzUsuńa jaką radością było grzybobranie z dziadkiem. dzieciństwo na wsi to niesamowity bagaż wspomnień na dorosłe życie :)
UsuńJa też dziś jadłam kanie. Przepyszne grzyby. Zjadłabym jeszcze :-))
OdpowiedzUsuń