Zaczynam, czyli
zagraj ze mną w zielone.
A zaczynam
nietypowo, bo od wpisu o zamrożenia czarnej porzeczki. Dlaczego i po co? Jest
to bowiem wstęp do czegoś, co nastąpi później, a więc połączenia
porzeczki z aronią i zamknięcia ich razem na kilka miesięcy w słoiku. Ha,
takie sprytne. Mrożenie owoców sezonowych jest świetlnym pomysłem, jeśli chce
się zrobić dżem, konfiturę lub koktajl z owoców, które nie rosną jednocześnie.
Mrożę więc i czekam.
A porzeczka jest
tym razem „zza płota” i to nie mojego, lecz sąsiada. Z żalem obserwowałam, jak
w zeszłym roku owoce na dwóch dorodnych krzaczkach czarnej porzeczki
dojrzewały, a potem powoli opadały, nie zbierane przez nikogo. Żal mi biedactw
było, wiedząc, jak pysznie smakują. W tym roku moja natura zbieracza zwyciężyła
ze wstydem i poszłam się zapytać, czy mogę zerwać te porzeczki. Odpowiedź była
pozytywna. Godzinę i 3 kilo porzeczek zerwanych później wiedziałam już,
dlaczego w sadach do zrywania używa się nie pracy ludzkiej tylko specjalnych
kombajnów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz